Fatum nad ścieżką wzdłuż Zakopiańskiej. Miasto wypróbuje inny sposób

Kolejne podejście miasta do wybudowania ścieżki rowerowej wzdłuż ulicy Zakopiańskiej kończy się fiaskiem. Koszt inwestycji okazał się pięciokrotnie wyższy od kwoty zaplanowanej w budżecie. Teraz miejscy urzędnicy będą chcieli pozyskać na ten cel unijne środki.

O tym, że ścieżka przy Zakopiańskiej powinna powstać jak najszybciej, wiadomo od dawna. To jedno z miejsc na rowerowej mapie Krakowa, które jest szczególnie nieprzyjazne dla rowerzystów i wymaga pilnej interwencji. Kolejne lata przynoszą jednak w tej sprawie same rozczarowania.

Początkowo ZIKiT rozpisywał przetargi na odcinek razem z ulicą Wadowicką, od ronda Matecznego do skrzyżowania Zakopiańskiej ze Zbrojarzy. Po trzech nieudanych próbach podzielono zadanie i ścieżkę przy Wadowickiej udało się zbudować w 2015.

Pięć razy więcej

Ścieżka przy Zakopiańskiej miała powstać w tym roku, na ten cel zapisano 500 tysięcy złotych. Postęp jest, bo przygotowany został projekt, ale już przetarg na przeprowadzenie prac został ponownie unieważniony. – Projektant przedstawił nam kosztorys inwestorski, w którym wartość tego zadania została określona na 2,5 miliona złotych. Natomiast w budżecie mieliśmy wyznaczoną tylko kwotę 500 tysięcy – tłumaczy Krzysztof Migdał z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu. ZIKiT próbował jeszcze przesunąć na ten cel środki z innych źródeł, ale uzbierał niecałe 800 tysięcy, a więc wciąż o wiele za mało.

Skąd ta różnica w kwotach? – Wynikało to z konieczności przebudowy oświetlenia, które wchodziłoby w kolizję z przebiegiem ścieżki rowerowej – przekonuje Krzysztof Migdał. Jak mówi, te koszty nie były znane przed opracowaniem dokumentów. – Przygotowaliśmy ten przetarg do ogłoszenia, ale ponieważ nie uzyskaliśmy dodatkowych środków finansowych, to zadanie zostało zdjęte – mówi.

Kolejna próba

Miasto chce teraz spróbować innego sposobu. Ścieżka wzdłuż Zakopiańskiej ma zostać wpisana do programu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Wtedy inwestycja powstałaby głównie dzięki środkom unijnym – jak zresztą większość rowerowych inwestycji planowanych na przyszły rok.

Czy uda się wpisać to zadanie na listę i czy jego realizacja nastąpiłaby szybko, a nie dopiero w ciągu kilku najbliższych lat? Krzysztof Migdał przekonuje, że to realne. – Ponieważ posiadamy do tego komplet dokumentów i spełniamy wszystkie warunki potrzebne do wprowadzenia zadania i podpisania umowy, myślę, że jest to bardzo prawdopodobne. Byłoby to wprowadzone poprawką do budżetu. Zgodnie z wytycznymi, do końca I kwartału muszą być podpisane wszystkie umowy – mówi.